sobota, 4 maja 2013

Pierwsza notka od nowej autorki ;)

Cześć, piszę pierwszy post na tym blogu. W realu nazywam się Dominika, ale lubię ksywkę Doma. Będę pisać wiersze i opowiadania. Od razu mówię, w pisaniu wierszy nie jestem najlepsza. Co najwyżej układam rymowanki, a tak pisanie wierszy nie jest moją mocną stroną :D. Opowiadania nieźle mi wychodzą. Najwięcej na kompie mam z 2 lat Chociaż od tamtego czasu zmieniłam się, te opowiadania na prawdę mi się podobają. Nawet miałam zaczętą książkę. Po jej przeczytaniu (zapomniałam o co w niej chodziło) chciałam wiedzieć co będzie dalej. Teraz ją kończę :D. Jeśli chcecie żebym ją wstawiła... to chyba pozwolę Wam przeczytać jeden rozdział ;). Uprzedzam, kiedy to pisałam, byłam o wiele gorsza w pisaniu, więc bez zbyt dużej krytyki kochani :).

   Rzuciła się na łóżko. Rzuciła wszystko na ziemię telefon, plecak… Uważała ten dzień za beznadziejny. Praktycznie każdy dzień był taki. Chyba nie przypomina sobie dnia, który był taki ekstra, że z tej okazji postanowiła pójść na lody, na basen, do kina czy do sklepu kupić nowe ciuchy, a potem spokojnie sobie posłuchać muzy. Już nawet nie miała, po co płakać. Takim ciągłym płaczem tylko jeszcze bardziej pogorszyłaby sytuacje, ściągnęła na siebie uwagę i rozmazałaby sobie makijaż. Nienawidziła ściągać na siebie uwagi. Poza tym, po co? Uważała to za głupie i w ogóle nieodnoszące efektów. Przecież mogłaby przez to popsuć sobie reputacje, której i tak nie miała. Marzyła żeby przynajmniej jedna osoba ją rozumiała. Jedna, tylko jedna. Ale nie miała kogoś takiego. Nie miała w ogóle żadnej siostry, żadnego rodzeństwa, nawet żadnej rodziny. Za mamą zawsze tęskniła. Co noc modliła się za nią żeby trafiła do nieba, zawsze o niej myślała, gdy miała problem, nawet czasami jej się wydawało, że odpowiada jej, ale wiedziała, że to niemożliwe, że to tylko jej podświadomość, która próbuje rozwiązać problem, podczas kiedy Maja myślała o osobie, która pomagała jej w tym do 5 roku życia. Był to rok 2005. W tym dniu mama zmarła na raka, którego wykryto rok wcześniej. Musiała zostać pod opieką ojca, który po śmierci matki zaczął pić. Nie mógł znieść tego, co stało się z jej żoną. Wyrzucili go z pracy za przychodzenie do pracy w czasie, kiedy jest pijany. Przestali zarabiać pieniądze. Było coraz trudniej. Pewnego dnia wychowawczyni zauważyła, że dziewczynka nie nosi do szkoły kanapek od tygodnia. Zadzwoniła gdzie trzeba i potem wszystko się potoczyło swoim rytmem. Maję zabrali do domu dziecka( nie miała żadnego krewnego, który mógłby się nią zająć), a potem nienawidziła ojca przez całe życie za to, co jej zrobił. Nawet nie starał się utrzymać się z nią kontaktu. Albowiem uważał Maję za małe, rozwydrzone, niegrzeczne dziecko. Maję to bardzo bolało i zostawiło ranę w jej sercu na całe życie. Dlatego musiała siedzieć w domu dziecka, w którym nikt jej nie lubił, nikt jej nie kochał, w którym każdy myślał, że nie warto jej lubić. Z czasem przyzwyczaiła się do tego, lecz często to było powodem do smutku.
   W domu dziecka panowała pewna zasada dotycząca urządzania urodzin. Zwykle dzieciaki urządzały przyjęcia w swoich pokojach, zapraszali kolegów z pokojów obok, a także ze szkoły. Maja nie zapraszała nikogo, nie obchodziła urodzin, nie otrzymywała prezentów. Nie lubiła tego. Nienawidziła swojego życia, a więc nie świętowała jego początku. Jednak była wierząca i zawsze modliła się dziękując za to, że przyszła na świat, choć nie lubiła wszystkiego, co ją otaczało. Jedyne dobre wspomnienia miała z dzieciństwa, w czasie zabaw z mamą, z dziadkami, kiedy jeszcze żyli. Niektórzy zapraszali je na swoje urodziny z litości. Nie lubiła czegoś takiego jak robienie czegoś z litości. W tym momencie mogłoby się wydawać, że Maja to strasznie kapryśne dziecko, które nie lubi dosłownie niczego. Lecz to jest nie prawda. Maja bardzo lubi wiele rzeczy. Niestety, często świat jest przeciwko niej i ciężko jej się cieszyć życiem, dlatego w takim monecie zamiast powiedzieć prosto z mostu powiedzieć, co jej leży na sercu, mówi po prostu „nie lubię”. Nikt nie zna jej historii, jej myśli, jej marzeń. Przynajmniej myślała tak, dopóki…


To tyle, pierwszy rozdział z dwóch lat :D. Mam nadzieję, że się Wam podoba :)

Pa! ;)

1 komentarz: