Zwykły wieczór
Wieczór, godzina 21:40. Mała Margaret usiadła za biurkiem i
zaczęła malować. Pani zadała im namalować pracę o tytule „Moi rodzice”.
Margaret obróciła gwałtownie główkę w stronę kuchni. Rodzice jak zwykle
siedzieli w kuchni i kłócili się. Dziewczynka namalowała pomarańczową kredką
głowę zapłakanej mamy i rozwścieczonego ojca. Niby miała tylko siedem lat, ale
wiedziała, że ten obrazek nie wyraża miłych uczuć. Szybciutko pobiegła do
swojego pokoju i odłożyła ten rysunek do szafki „Nieudanych rysunków”. Wróciła
do salonu, wzięła kredkę i namalowała śmiejących się rodziców. Taki rysunek
mogła pokazać swojej pani.
- A Albert?!
To też jeden z twoich „kolegów”?! Jesteś zwykłą zdzirą!
- Andrzej…
ja kocham tylko ciebie. Jesteś moim najukochańszym skarbem. Kocham tylko
ciebie.
Margaret coś
ukuło od środka. „O czym mamusia mówi? A ja?” Margaret czuła się okropnie. Nie
dość, że rodzice się kłócą, to jeszcze mama o niej nie pamięta. A to tylko
kłótnia. Powinna o niej pamiętać zawsze.
- Nie wierzę
ci. Jesteś zwykłą, bezwartościową zdzirą. I jeszcze pozwalasz Margaret na to
patrzeć!
Ojciec
uderzył matkę. Ta cały czas wyła i płakała. Margaret nie chciała dłużej na to
patrzeć. Wzięła rysunek, kredki i poszła do swojego pokoiku. Usiadła przy
biurku i kończyła rysunek. Zza drzwi ciągle było słychać krzyki i płacz. Dla
Margaret był to zwyczajny wieczór. Godzina 22:30. Margaret mogła wciąż rysować
i rysować, gdyż rodzice byli zbyt zajęci kłótnią. Położyła się o godzinie 23.
Zresztą, jak zwykle.
To tyle, mam nadzieję, że się Wam podoba, a drugi rozdział pojawi się nie długo. ;) Nawet nie próbuj kopiować. Mati ustawiła blokadę, żeby Was nie podkusiło ;).
Pa! ;)
Nawet fajne!
OdpowiedzUsuńKiedy 2 cz?!
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń