środa, 14 sierpnia 2013

Anioł piekieł cz.5

Heej :) Jesteście pewnie na mnie źli, że tak długo nie było kolejnych części, co nie? ;-; Nie miałam czasu, a przez pewien czas nawet dostępu do swojej pracy ;_;. I musiałam zmienić zakończenie, gdyż nie podobało mi się. Myślałam 2 dni. Pierwszy pomysł nie miał nic wspólnego z tytułem, więc go odstawiłam. Natomiast mój drugi pomysł bardzo dobrze pasował do tytułu i jest 100 razy lepszy niż ten pierwszy :). A jeśli chcecie wiedzieć, kiedy kolejna część... Cóż, nie wiem. Na pewno nie za prędko, choć postaram się jak najszybciej. :/ Bez przedłużania, oto kolejna część :3 :
Widziałam ją!
Minęło już 5 lat. Margaret ma już 13 lat i zaczyna chodzić do gimnazjum. Nikomu nie mówi, że ojciec ją bije. Nie ma też przyjaciółki. Nie jest jej łatwo. Stara się nie myśleć o matce. Skupia się głównie na nauce. Chociaż teraz ma pod górkę, chce sobie zapewnić dobry start w przyszłości.
Pożegnanie szóstej klasy. Margaret ubrała się w śnieżnobiałe bolerko i czarną, krótką sukienkę galową. Do tego miała czarne pantofelki. Wyglądała bardzo elegancko. Jednak koleżanki z jej klasy nie były tego samego zdania. Za plecami czuła, że ją obgadują i uważają, że wygląda okropnie. W duchu błagała o lepszą klasę w gimnazjum. Nadchodziła nauczycielka. Zniecierpliwieni uczniowie czekali pod salą, aż dostaną swoje świadectwa i pójdą na oficjalne palenie zeszytów. W szkole Margaret ten zwyczaj obowiązywał od kilku lat. Oczywiście ona nie dostała zaproszenia.
Chłopcy byli ubrani byle jak. Było po nich widać, że rodzice wywalczyli tylko koszulę, a po niektórych nawet tego nie było widać. Niektórzy nałożyli zwykłą białą bluzkę od wuefu. Margaret patrzyła na nich z obrzydzeniem. „Jak można się tak ubrać na koniec roku?!” Myślała tak, chociaż czuła, że o wiele bardziej wolałaby założyć coś luźniejszego, zamiast tej uciskającej ją sukienki. Spojrzała na inne dziewczyny. Mini spódniczki, buty na koturnie…
Nareszcie. Pani Smith przyszła pod salę numer 105. Margaret mocno ścisnęła różę, żeby nie upuściła jej przy „wyścigu po najlepsze ławki”. Pomimo, że i tak weszła ostatnia, wolała uważać na różę. Zajęła miejsce w drugiej ławce, trzeciego rzędu. Pani zaczęła nawijać, o tym jak to będzie tęsknić, dziękowała radzie rodziców, a w międzyczasie reszta klasy gadała o ognisku po rozdaniu świadectw. Margaret, co chwilę spoglądała na zegarek i czekała, aż wszystko się skończy. Już nie mogła dłużej wysiedzieć.
- A teraz odbierzcie świadectwa.
Tak! Nareszcie! Margaret strasznie się cieszyła, że nareszcie opuści to miejsce. Nie miała ochoty dłużej tutaj siedzieć. Gdy tylko usłyszała swoje nazwisko, szybko wstała i podeszła do biurka nauczycielki. Pani Smith dała jej listę. Margaret wpisała się na niej, uścisnęła dłoń nauczycielce i wzięła świadectwo. Już miała się odwrócić i wyjść, kiedy nagle usłyszała swoje imię.
-Margaret, czekaj!
            Szybko się odwróciła. Zobaczyła chłopaka, który biegł w jej stronę. Miał krótko ścięte włosy, białą koszulę i czarne spodnie. W przeciwieństwie do innych chłopców.
-Podobno będziemy razem w gimnazjum. Fajnie nie?
I uśmiechnął się serdecznie do Margaret. Dziewczyna też próbowała to zrobić, ale jej nie wyszło.
- Oto mój numer. Jak będziesz chciała pogadać, to zadzwoń. Zawsze jestem pod telefonem.
-Ethan! Chodź wreszcie!
            Chłopak, z którym gadała dziewczyna, odwrócił się w kierunku tylnych ławek. Siedziała tam połowa klasy. Naradzali się w sprawie ogniska.
-Wybacz, muszę iść.
            I szybko pobiegł w kierunku swojej paczki. Margaret spojrzała w ich kierunku. Mówili coś na ucho Ethanowi, a potem ukradkiem zerkali na Margaret, czy nie patrzy w ich kierunku. Dziewczyna wiedziała, że ją obgadują. Odwróciła się w kierunku drzwi i wyszła delikatnie zamykając drzwi. Przeszła korytarzem w kierunku drzwi. Nagle zatrzymała się przy wejściu i wyciągnęła kartkę z kieszeni, na której był numer telefonu i spojrzała na kosz, stojący przed nią. Chwilę się wahała, lecz ścisnęła kartkę i włożyła ją z powrotem do kieszeni.
            Margaret była już niedaleko domu. Minęła kiosk i park. Była już przy ostatnim bloku, jaki stał na drodze do jej domu. Zostało już tylko przejście. Nagle dziewczyna zauważyła za rogiem dziwną postać. Gdy tylko postać się spostrzegła, że dziewczyna ją widzi, szybko uciekła.
-Hej! Stój!
Margaret chciała pobiec za nią, lecz zanim zobaczyła, w którą stronę biegnie, już zniknęła jej z oczu. Pobiegła za blok, zobaczyć, gdzie ucieka. Jednak postaci nie było. Trochę rozejrzała się po okolicy, szukając tajemniczej postaci, lecz nic nie zobaczyła. Nie miała już siły szukać, zresztą ojciec pewnie już na nią czekał w domu. Jeśli się spóźni, będzie mieć kłopoty. Odstawiła poszukiwania i poszła do domu. Jednak nie przestawała myśleć o tajemniczej postaci.
            Margaret stała przed drzwiami do mieszkania. Wyciągnęła klucze i otworzyła drzwi. Ojciec spokojnie siedział na kanapie. „Chyba się nie spóźniłam”
- Pokaż mi świadectwo.
Dziewczyna wyciągnęła w jego stronę kartę z ocenami. Tak szybko ją jej zabrał, że Margaret przez chwilę myślała, że świadectwo się rozerwie. Ojciec uważnie się mu przyglądał i po chwili powiedział do Margaret:
- Nieźle, ale mam do Ciebie pytanie. Widziałem jak kręcisz się po naszym osiedlu jakbyś czegoś szukała. Dlaczego?
Margaret nie chciała mu powiedzieć prawdy. Nie wiedziała, dlaczego.
- Powiesz mi wreszcie? Ukrywasz coś przede mną?
Margaret widziała po twarzy ojca, że powoli zaczyna się denerwować. „Powiedzieć mu prawdę?” Zastanawiała się przez chwilę, jak odpowiedzieć na jego pytanie.
-Mów!
            Andrzej już chciał uderzyć Margaret, kiedy w ostatniej chwili dziewczyna powiedziała:
-Dobrze, powiem! Wracając do domu zauważyłam za rogiem dziwną postać.
-I dlatego nie wracałaś do domu? Przecież tą ulicą chodzi masa osób.

- Ale ta postać… wyglądała jak mama…

No, to tyle ;-; Myślę, że wytrzymacie jeszcze jakieś parę tygodni na kolejną część. 

Doma